Kiedyś hipnoza była środkiem znieczulającym – wprowadzony w trans pacjent nie czuł bólu. Używano jej też do kontaktów ze światem duchów. Dziś najlepiej sprawdza się w leczeniu uzależnień. A że każdy nałóg to zniewolenie – hipnoza jest drogą do wolności.
Ksiądz Jerzy objął małą parafię na peryferiach Poznania. Mieszkał tam sam i czuł się samotny. Najgorsze były wieczory. Szybko zauważył, że lampka koniaku pomaga. Rozluźnia, rozgrzewa, polepsza nastrój.
Pił codziennie. Kiedyś, gdy zabrakło alkoholu, w nocy pojechał po butelkę do sklepu. Nie uważał, żeby coś było nie w porządku. W końcu alkohol jest „dla ludzi” – tyle osób pije i nic złego się nie dzieje. Nie zatrzymywał się już na jednym drinku. Przestał nawet liczyć, ile ich wypija. Pewnego ranka usłyszał dzwonek do drzwi. Ledwo miał siłę otworzyć. – Księże proboszczu, co się dzieje? Ludzie czekają na mszę świętą – niepokoiła się jedna ze starszych parafianek.
Błyskawicznie się ubrał. Nie pamięta, jak wygłosił kazanie, jak odprawił nabożeństwo. Tłumaczył ludziom, że ma kłopoty z żołądkiem. W domu jednak przyszedł moment prawdy. Spojrzał na brudne naczynia w zlewie, sutannę zwiniętą w kłębek w łazience, butelki na dywanie. Nie oszukiwał sam siebie – zrozumiał, że jest alkoholikiem.
– Wstydziłem się iść do Klubu Anonimowych Alkoholików, bałem się, że ktoś mnie rozpozna i wpłynie to na wizerunek całego Kościoła – wspomina.
Trzeba chcieć
Piotr Gutowski jest doktorem pedagogiki i hipnoterapeutą specjalizującym się w uwalnianiu ludzi od nałogów: alkoholizmu, nikotynizmu, nadmiernego objadania się, hazardu, komputera. Uważa, że uzależnić może nas praktycznie wszystko stosowane, jak to określa, „w wielkim nadmiarze”. Na przykład nic niepokojącego nie ma w tym, że człowiek lubi sobie poserfować w internecie, gorzej, jeśli poświęca na to każdą chwilę, traci zainteresowanie pracą i rodziną. Zupełnie normalne jest, że każdy z nas lubi zjeść czasem coś słodkiego. Niebezpieczeństwo pojawia się, gdy bez słodyczy nie może żyć, gdy dzień zaczyna i kończy tabliczką czekolady.
– Każde uzależnienie bierze swój początek w psychice. A na nią można wpływać za pomocą sugestii hipnotycznej – wyjaśnia Piotr Gutowski. – Metoda, którą stosuję, jest stosunkowo prosta.
Zaczynam od rozmowy, podczas której ustalam razem z pacjentem, czego oczekuje. I czy rzeczywiście chce zerwać z nałogiem. Osoby, które tłumaczą, że odwiedziły mnie, bo „żona kazała” albo „namówił narzeczony”, proszę o ponowne przyjście, gdy samodzielnie podejmą decyzję. Szkoda czasu. Aby dokonać jakichkolwiek zmian w życiu, trzeba chcieć. Pacjenci często sądzą, że są niepodatni na hipnozę – tłumaczę im, że większość ludzi łatwo przyjmuje sugestie i nie dowodzi to „słabości charakteru”, wręcz przeciwnie. To właśnie ludzie chorzy psychicznie, pogrążeni w głębokiej depresji, pod wpływem leków psychotropowych są odporni na sugestie.
Bardzo ważne jest zaufać terapeucie. Piotr Gutowski najczęściej stosuje hipnozę płytką – pacjent jest świadomy miejsca i czasu, ale otwarty na sugestie. Wszystko jednak zależy od rodzaju przypadku i kondycji psychicznej człowieka.
– Pamiętam, że siedziałem w fotelu, byłem zrelaksowany, spoglądałem na palec pana Piotra, który znajdował się na wysokości moich oczu i słyszałem głos terapeuty: odliczał od jednego do dziesięciu – wspomina ksiądz Jerzy.
– Powtarzał, że alkohol jest nie dla mnie, rujnuje mi życie, że nie będę więcej pił, że czuję do tego wstręt. Po zabiegu przyszedłem na plebanię i zabrałem się za wielkie sprzątanie: wyrzuciłem butelki, nie mogłem znieść ich zapachu. Po raz pierwszy od miesięcy położyłem się spać trzeźwy. Problem zaczął się w południe następnego dnia. Gdy odprawiałem mszę świętą i podniosłem kielich z winem do ust, chwyciły mnie torsje. Obrzęd musiał skończyć inny kapłan.
Papieros, smród, kaszel
Po kilku seansach u Piotra Gutowskiego – liczba wizyt jest w każdym wypadku indywidualna – większość ludzi zrywa z nałogiem. Pewna grupa pacjentów jednak nie akceptuje całkowitej abstynencji. Wówczas terapeuta specjalnymi metodami uczy ich „picia czy palenia kontrolowanego”. Piotr Gutowski zdaje sobie sprawę, że pozostaje tutaj w opozycji do większości swoich kolegów, którzy uważają, że trzeba całkowicie zerwać z nałogiem. Zapewnia, że nad opracowaną przez siebie metodą pracował 20 lat. Wie, że to działa.„Picie kontrolowane” polega na umowie między terapeutą a pacjentem, kiedy i w jakich okolicznościach i ilościach można pić alkohol. Warunek jest jeden – musi to być jedynie okazjonalnie. Ksiądz Jerzy przestał pić nałogowo, lecz nadal pije wino podczas odprawiania mszy. Innym przykładem jest wojskowy, którzy raz do roku może sięgnąć po kieliszek wódki podczas świąt obchodzonych w swojej jednostce. Jedna z pacjentek pozwala sobie na kieliszek szampana podczas sylwestra. Co by było, gdyby zerwali umowę? Piotr Gutowski zapewnia, że skutki byłyby opłakane – po dodatkowej porcji alkoholu pojawiłyby się natychmiast wymioty, biegunka.
Siła sugestii
– Zaobserwowałem, że ludzie są zmęczeni swoim uzależnieniem. Palacz, któremu nie starcza paczka dziennie, ma dość zapachu dymu we włosach, na ubraniach, w domu, żółknących od nikotyny zębów czy plam na dłoniach. Żałuje, że się przyzwyczaił do papierosów i chciałby być od nich całkowicie wolny. Na przeszkodzie stoi strach, że nie da rady, że będzie cierpiał. Hipnoza skutecznie eliminuje przykre objawy abstynencji, w większości wypadków sam dym wzbudza wstręt. Przekonałem się, że przy nikotynizmie podawane sugestie muszą być krótkie: „Papieros, smród, duszno, kaszel. Życie jest piękniejsze bez papierosa. Cudownie być wolnym”.
Alina zaczęła palić w szkole średniej, najpierw po kilka papierosów dziennie, potem coraz więcej. Dziesięć lat później jedna paczka już nie starczała. Rano, natychmiast po przebudzeniu, wypijała kawę i „puszczała dymka”, w pracy każdą przerwę wykorzystywała na palenie, zdarzało się, że w nocy wstawała na papierosa. Pewnie nie zdobyłaby się na rzucenie.
Lekarz nie zostawił jej wyboru – kazał rzucić palenie. Alina kupiła w aptece środki dostarczające organizmowi nikotynę w plastrach, leki homeopatyczne, specjalnie dobrane witaminy. Wszystko na nic. Po kilku dniach abstynencji biegła kupić papierosy i z lubością zaciągała się dymem.nałogu, gdyby jej organizm się nie zbuntował. Zaczęły powtarzać się zapalenia oskrzeli, kaszel, migreny.
– Nasze ciało nie potrzebuje nikotyny, uważam, że uzależnienie fizyczne od niej jest znacznie mniejsze niż psychiczne. Przykre objawy ze strony ciała właściwie mijają w ciągu 21 dni – wyjaśnia Piotr Gutowski. – Palenie jest odruchem warunkowym. Czynnikami zewnętrznymi wywołującymi chęć zapalenia są: znajdowanie się w towarzystwie palaczy, zakończenie posiłku, picie kawy, herbaty, alkoholu, stres, napięcie psychiczne, oglądanie telewizji.
Uzależnienie od nikotyny jest związane z objawami tolerancji – zwiększania liczby dawek w celu uzyskania takiego samego efektu, czyli pozornego uspokojenia i relaksu. Rzucenie palenia wiąże się z pojawieniem się psychicznych objawów abstynencji: niepokoju, nerwowości, depresji, trudności w koncentracji, nadmiernej senności lub bezsenności. Hipnozą można zniwelować lub złagodzić przykre objawy, „przekonać” naszą podświadomość, że jest zadowolona z powodu uwolnienia się od nałogu.
– Światowa Organizacja Zdrowia uznała, że tytoń jest równie niebezpieczny jak inne narkotyki, w tym heroina – podkreśla terapeuta – tylko nasz organizm odczuwa skutki dopiero po dłuższym czasie stosowania używki. Dlatego też palacze muszą się czasami liczyć z kilkoma wizytami, podczas których wzmacnia się i „przypomina” podawane sugestie.
Tak było w przypadku Aliny. Dziś jednak może sobie ona powiedzieć, że od nałogu jest wolna całkowicie.
Błędne koło
Coraz częściej odwiedzają Piotra Gutowskiego panie uzależnione od nadmiernego jedzenia. Terapeuta twierdzi, że początek tego nałogu zaczyna się zwykle w dzieciństwie. Mama martwi się, że dziecko je za mało, że nieprawidłowo przybiera na wadze, że zachoruje. Dlatego też zachęca malucha do jedzenia, jak tylko potrafi. Układa na talerzu zrobione z jedzenia łódeczki, pociąg. Na dodatek bawi się z dzieckiem, odwraca jego uwagę od czynności przeżuwania i łykania pokarmu. Maluch więc jedynie automatycznie pochłania kolejne kęsy.
– Dziecko koduje sobie, że jedzenie jest tożsame z miłością i przyjemnością
– wyjaśnia. – Rośnie więc prawdopodobieństwo, że już jako człowiek dorosły pod wpływem stresu czy niepowodzeń będzie sięgać po jedzenie. Zgłaszają się do mnie pacjenci z najróżniejszymi problemami związanymi z otyłością: nadciśnieniem, nieprawidłową przemianą materii, chorobami nerek, woreczka żółciowego, kamicą. Większość z nich pozbyłaby się dolegliwości, gdyby schudła. Niestety, tworzy się błędne koło – człowiek zdaje sobie sprawę, że jest chory i nieatrakcyjny z powodu otyłości, czuje się niedowartościowany, gorszy od innych i aby się lepiej poczuć, sięga po słodycze, chipsy, czekoladę.
Gdy pacjenci zmniejszają ilość przyjmowanego pokarmu, mają objawy podobne jak człowiek, który przestał palić: ogólne rozbicie, depresja, bóle stawów. Cudów jednak nie ma – muszą całkowicie zmienić nawyki żywieniowe. Dlaczego pomaga w tym hipnoza? Sugestie, które podaje terapeuta, powodują, że słodycze, tłuste mięsa i wędliny po prostu przestają im smakować. Chętnie sięgną za to po warzywa i owoce, na które kiedyś patrzyli z niechęcią.
Odpowiedź tkwi w psychice
– Jedzenie było największą przyjemnością mojego życia – opowiada Lucyna z Poznania. – Kochałam jeść! I jadłam. Dużo i tłusto. Gdy skończyłam czterdziestkę, mój organizm przestał sobie radzić ze spalaniem takich ilości pokarmu i zaczęłam gwałtownie przybierać na wadze. Ważyłam prawie 90 kilogramów przy wzroście 161 cm, ubierałam się w suknie przypominające namioty. Z trudem wdrapywałam się na drugie piętro, nieustannie miałam zadyszkę. Jednak tusza mi nie przeszkadzała – przynajmniej do czasu imienin mojej siostry. Mąż wypił kilka drinków za dużo i zaczął wywnętrzać się szwagrowi, że „Lucyna tak przytyła, że z przykrością na nią patrzy i nie traktuje jak kobiety”. Był to dla mnie moment otrzeźwienia. Postanowiłam zrobić wszystko, żeby schudnąć. Katowałam się dietami. Byłam nieustannie głodna, ale rzeczywiście chudłam. Niestety, dotknął mnie tak zwany efekt jo-jo: kilogramy, które straciłam, nadrabiałam z nawiązką.
Droga do wolności
W ostatnich latach leczenie za pomocą hipnozy staje się coraz bardziej popularne. Nie jest to jednak metoda nowa, pierwsze udokumentowane próby jej stosowania sięgają 3000 lat p.n.e. Kapłani babilońscy korzystali z niej, aby uśpić człowieka w różnych celach: dla leczenia bezsenności, sprowadzenia wizji, przywrócenia sił życiowych. Mieszkańcy starożytnej Bretanii znali hipnozę regresywną – w wypadku czasowej amnezji cofali pacjenta do chwili, w której ona nastąpiła i krok po kroku odtwarzali wydarzenia, które miały miejsce.
Powszechnie hipnozę stosowano, gdy kobieta lub mężczyzna byli podejrzani o niewierność małżeńską – wprowadzano ich w trans, w którym wyznawali całą prawdę. Starożytni Egipcjanie, Grecy i Rzymianie korzystali z hipnozy jak ze środka znieczulającego: pacjent nie czuł bólu i bez problemu dawał sobie nastawić złamane kości, usunąć ząb, zszyć ranę.
Dziś to jedna z alternatywnych dróg leczenia człowieka. Najlepsze efekty przynosi w leczeniu uzależnień.
– Każdy nałóg jest zniewoleniem
– podkreśla Piotr Gutowski. – Dlatego uważam, że hipnoza to jedna z dróg prowadzących do wolności.
Anna Forecka