Najlepiej pracuje mu się z biznesmenami. – Każdy z nich jest w pewnym sensie jasnowidzem – mówi Piotr Gutowski, hipnotyzer i bioenergoterapeuta. – Łyżeczki gną w okamgnieniu. Ostatnio na kursie w Szczecinie po prostu zabrakło łyżeczek.
Jego dziadek, ksiądz w prawosławnej cerkwi na Ukrainie, potrafił rozpędzać chmury. Chodził wokół cerkwi i zaklinał je, żeby nie było deszczu, a już nie daj Boże burzy, bo ta zniszczy ludziom plony. Zdolności te przejął tata Piotra, do rozpędzania chmur dorzucił jeszcze listę ludzi, którym przesyła dobrą energię i ludzie ci odnoszą sukcesy. – Wyrosłem wśród “szeptuch”, ukraińskich kobiet, które potrafiły zaczarować ziemniaki, żeby bujniej rosły albo mentalnie odgonić ptaki, które chciały wyjadać nam w sadzie owoce – mówi doktor Piotr Gutowski, pedagog, hipnotyzer, bioenergoterapeuta.
– Mam doktorat z pedagogiki – uśmiecha się Piotr. – A od wielu lat zajmuję się uzdrawianiem ludzi i uczeniem ich, jak mogą uzdrowić siebie i innych. Fizycznie i mentalnie, bo każdy z nas może swój los albo polepszyć, albo pogorszyć – i to co najmniej o 25 procent.
LUDA
– Gutowskiego poznałam ponad rok temu – mówi Luda. – Ja pracuję z ludźmi i dlatego wzięłam udział w kursie pod hasłem: sukces w biznesie a spokój życiowy. Taki kurs trwa dwa dni i w tym czasie nauczyłam się wielu technik relaksacyjnych, ćwiczeń na podnoszenie pewności siebie, ale i tych sławnych metod zawiązywania łyżeczek na supeł. Każdy z nas potrafi to zrobić. Piotr uczy, jak pracować ze swoją podświadomością, w której drzemie tyle potencjału, że ho, ho…
Jakie ćwiczenie weszło Ludzie w krew po tym kursie? Metoda szklanki wody. Kiedy masz problem, siadasz wieczorem na łóżku i zamykasz oczy. Wypijasz pół szklanki wody, podnosisz głowę o 45 stopni i zadajesz swojej podświadomości pytanie, jak wyjść z tego kłopotu. Idziesz spać. Przy łóżku trzymasz kartkę i długopis. Rano zapisujesz sen. W nim często jest podpowiedź, bo my sami wewnętrznie wiemy, jak sobie pomóc, tylko nie umiemy tej odpowiedzi zauważyć. A czemu w nocy? Bo tak na “półśnie” najlepiej wychwytujemy fale alfa. Jeśli nic ci się nie przyśniło, rano wypijasz drugie pół szklanki wody i uważnie obserwujesz zdarzenia z tego dnia. Albo spotkasz kogoś, kto odmieni twoje życie, albo wydarzy się coś niezwykłego, ważnego, coś, co da ci wskazówkę na przyszłość.
PIOTR
Wszystko zaczęło się w Leningradzie, w pewnym domu kultury – wspomina Piotr Gutowski. – Byłem tam na wykładach doktora fizyki, który z jednej strony pracował nad cząstkami elementarnymi, z drugiej strony – nad magią. Twierdził zresztą, że fizyka jest magii najbliższa, a fizyka jądrowa to nic innego jak nowoczesna magia. Były to czasy, kiedy magia, różdżkarstwo, bioenergoterapia nie były w Związku Radzieckim mile widziane. Za leczenie niekonwencjonalne szło się do więzienia.
Piotr odkrył w sobie niezwykłe możliwości. Odczytywanie aury ludzi, pomaganie im w nastawieniu na sukces, leczenie chorób i uzależnień. – Prowadziłem potem kursy dla lekarzy w moskiewskich szpitalach – wspomina. – Chcieli wiedzieć, jak wychwycić aurę chorego przy diagnozowaniu go. Chodziłem po mieszkaniach i leczyłem ludzi. Stawałem się sławny.
Do dziś pamięta swój kilkudniowy kontakt z Anatolijem Kaszpirowskim. – Spotkaliśmy się w hotelu w Odessie. W nim była wielka siła, zresztą to jest hipnotyzer z wykształceniem psychiatrycznym. Przez trzy dni uczył mnie swoich tajników hipnozy. Pisałem taką pracę o tym, jak on hipnotyzuje ludzi na odległość. Robiłem te badania na studentach. Wszyscy oni zostawiali otwarte drzwi do swoich pokoi w akademikach, bo okazało się, że większość z nich po tych telewizyjnych seansach od razu zasypiała.
W latach dziewięćdziesiątych Piotr wrócił do swojej rodzinnej miejscowości – Równego – z ugruntowaną już renomą. Przyjmował tak wielu pacjentów, że trzeba było wynająć ochronę, żeby się ludzie nie potłukli w kolejce. Pomagał też rolnikom – a to jednej pani uratował umierającą w połogu maciorę, nagle ożyła i urodziła dwa prosiaki, a kobieta dziękowała mu na klęczkach. A to kogoś wyciągnął z nałogu. I picia, i palenia – uśmiecha się Piotr. – Nałogi niewolą człowieka tak samo. A poprzez hipnozę można człowieka zaprogramować na to, że uwolni się z tych paskudnych szponów. Bo chyba nikt nie zaprzeczy, że wszystko, co prowadzi nas do alkoholizmu czy nikotynizmu tkwi w naszej głowie. Jakoś nie miałem pacjenta, któremu ktoś przez lejek wlewałby wódkę do gardła.
W czasie seansu hipnotycznego Piotr wprowadza pacjenta w trans i w tym transie “namawia” go do zmiany odruchów warunkowych. Bo czym jest sięgnięcie po papierosa, jeśli nie odruchem? – I człowiek wprowadza do mózgu informację – nie rób tego. To zły odruch. On cię zabija – tłumaczy Piotr.
Pierwszy pacjent w Polsce? W Siedlcach, w domu kultury zorganizowano Piotrowi duży seans hipnozy. Ludziom się spodobało. A jak jednemu z nich zaczęło zanikać rozrośnięte od chorej tarczycy wole – zaczął się szał.
OLESIA
– Poznałam go jeszcze w Moskwie – mówi Olesia, dziś mieszkanka Poznania. – Jego seanse bardzo mi pomogły, głównie w życiu osobistym. Stałam wtedy na rozdrożu i dzięki jego technikom zaczęło mi się wszystko w głowie rozjaśniać. Nagle spotkałam kogoś, dzięki komu znalazłam nową pracę w rosyjskiej telewizji – zajmuję się urządzaniem wnętrz i poprowadziłam tam program o tym, jak stare, niepotrzebne przedmioty poprzerabiać tak, żeby upiększyły nasze mieszkanie. Nagle zaczęły się pojawiać nowe idee, nowe znajomości. rzeczywiście mogę powiedzieć, że wszystkie odpowiedzi na moje pytania znalazłam w sobie. Wierzę w fale alfa, wierzę w moc naszej podświadomości i w to, że sami umiemy pomóc. Ot, choćby taka wizualizacja przykrego doświadczenia z przeszłości. Zamykasz oczy i wyobrażasz sobie, że z tyłu głowy otwiera się klapka, a ty przez nią wyrzucasz to złe doświadczenie. I tę chwilę przeżywasz jeszcze raz, ale tak, jak chciałabyś ją przeżyć. I zapamiętać. W ten sposób pozbywasz się żalu, troski, cierpienia. I przestajesz je przyciągać.